www.stefadurna.pl
www.stefadurna.pl header image 1

Idą święta

24 marca, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Czy widać, że koszyczek z łupiny orzecha?

Oczywiście życzę Wszystkim spokojności i zdrówka.

Tak by odpocząć i złapać oddech w tym zabieganym świecie.

Ja wyjątkowo ale Święta będę miała mocno daleko.

Raz coś innego, bo NFZ wymyśliło mi w ten czas… góry i zabiegi.

No i dobrze. Czas polatać z kijkami czy wymoczyć się w solankach.

Mam nadzieję, że w tych okolicznościach natury znajdę upragnione ZDROWIE 🙂

Wydział Biologii UG

24 marca, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

No dawno nic nie zrobiło na mnie tak pozytywnego wrażenia. Wiadomo, że kocham zielsko ale żeby połączyć Uczelnię z salami wystawienniczymi to… bym nie wpadła na takie kombo.

Budynek jest świeżo po remoncie. Architektura taka XXI wieku plus super zbiory – od skamielin po gigantyczne akwarium z rybami Jeziora Malawi.

Zakochałam się w tym miejscu. Zwiedzać można za free.

Ja miałam Przewodniczkę ale na miejscu jest apka na telefon, która oprowadza i wyjaśnia.

Do tego kolekcja inkluzji w bursztynie. Podobno większość od Darczyńców.

Nie brakowało oczywiście szkieletów. Prawdziwych bo pytałam.

Z ogromniastym wielorybem włącznie. Jakoś nie wyobrażałam sobie, że to taki kolos…

Były też i poważne sprawy jak wystawa poświęcona twórcy szczepionki przeciwko tyfusowi.

Zawsze byłam ciekawa jak wyglądały te klateczki na wszy, karmione ludzką krwią.

To raczej maleństwo, przyczepiane do uda.

A historię badań i konsekwencje dla dawców krwi przedstawiono w filmie „Polskie drogi”.

Ale Ja oczywiście wymiękłam przy zielonościach. Od razu mnie wzięło.

Gdybym tak wygrała w totka, to bym taki wycinek dżungli od razu miała 🙂

Podobno do niedawna fruwały tutaj motyle ale heloł nie sezon obecnie…

Mi bez fruwaczy wystarczyło.

Te kwitnące storczyki, muchojady, kapiąca woda i płaz w bajorku (nie udało się pstryknąć).

No cuda, cudeńka. Podziwiałam dwie godziny ale naprawdę jest co zwiedzać.

Zwiedzanie codziennie do 20-ej.

Polecam z całego zielonego serducha 💚

Moja tekstylna biżuteria

24 marca, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Mam obecnie fazę na miękką biżuterię.

Ale ma to nadal związek z ukochanym jedwabiem.

Konkretnie używam kokonów jedwabników.

Zaletą jest dowolność kolorystyki (biały kokon można dowolnie barwić) oraz lekkość całości.

Bo o ile podoba mi się duża (czytaj wagowa) biżuteria z ceramiki, to jednak ciężko to nosić.

Więc przy tak sporej a lekkiej, jedwabnej kolii to wielki plus.

Nigdy nie podejrzewałam, że będzie mi to sprawiać taką frajdę.

Może to też jakieś predyspozycje bo uwielbiam dłubać przy zapięciach i łańcuszkach.

Na co oczywiście moje Koleżanki tylko… „idź Ty w cholerę, to nie na moje nerwy” 🙂

No więc dłubię dalej…

Sopot 02.03.2024

10 marca, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Może Chłopak będzie szczęśliwcem. Tego mu życzę jako zakochana Babcia.

Trzeba umieć znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu 😉

Marylka

18 lutego, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Wrzucam żeby pokazać jak można żyć na co dzień ze sztuką za pan brat. Poniżej dom sopockiej Artystki Marylki. Kobiety która mogłaby swoim życiorysem obdzielić parę osób.

A znamy się z racji koleżeństwa w naszej ekipie malującej na jedwabiu.

Marylka specjalizuje się głównie w oleju i ceramice. Goszcząc Nas w swoich progach nawet nie przeszło mi przez głowę, że spotkam się z taką ilością sztuki. Trudno było to ogarnąć. Śmiało można rzec, że w każdym zakątku czyhało jakieś dzieło.

Maryla a kiedy Ty to robisz? – z mocnym podziwem.

Ja to taki marek nocny. Zaczynam malować i cyk, patrzę a tu czwarta rano…

Acha! – no to wiadomo

Ja na wystawie malarstwa Marylki – Waw, ale boski makijaż. Jeszcze nie widziałam nikogo w pomarańczowym tuszu! Super Ci pasuje.

Maryla mocno uradowana – No tak, właśnie moja niedowidząca Koleżanka spytała się czy mam zapalenie spojówek… cha, cha.

No to już wiadomo czemu ją lubię 😉

Fekalia raz, poproszę

6 lutego, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Będzie obrzydliwie bo gównianie. Uprzedzam.

Tak się składa, że życie to pisze dziwne scenariusze.

Mój brak zdrowia mobilizuje mnie do czytania wszystkiego co możliwe, a wszystko aby sobie jakoś pomóc. Więc na horyzoncie pojawiły się zaawansowane badania jelit (Google Wujek polecił). Zagryzłam zęby i trudno (kupa kasy) ale idę w to. Więc oprócz kupy hajsu trzeba było zostawić… kupę własną. Rzecz absolutnie tremująca bo noszenie „tego” do laboratorium zaliczam do sytuacji, ostro żenujących. Stresuję się mocno, bo jak to podać/pokazać/zostawić?… Niedawno zaliczyłam podobne próbki w sanepidzie (wyrabiałam książeczkę na nosicielstwo) ale tam pełna profeska – starsza (czytaj doświadczona) Pani w rękawiczkach, świetnie dyrygująca więc nawet nie było strasznie. Ale to co dzisiaj to męki Wertera 🙂 Ale od początku.

Bo za pulpitem mamy Panią Rejestratorkę, absolutnie nie z tej bajki. Uprzedzam, że staram się nie skreślać kogoś z racji wyglądu. Niech każdy sobie żyje jak chce. Ale z ciekawości zerkam z bliska na wymalowane brwi czarnym mazakiem a’la pioruny, opuchnięte usta i rzęsy takie gęste szczotki. No można, rzec, że wszystko co było do oszpecenia było zrobione tutaj perfekcyjnie. Na skąd inąd młodej i zapewne fajnej buzi nie pozostało nic co naturalne. Tak mi coś zaczęło się tłuc po głowie, że jakbym gdzieś ją już widziała. No ale te brązowe próbki, ech… Wije się niczym piskorz przy tej ladzie, pot po plecach. Pani nie ułatwia. W końcu – proszę pojemnik. Jezzu… szczęście, że nie ma nikogo w kolejce. Jej ręka zawisa niezdecydowanie w połowie drogi. Tak, razem nie wiemy co zrobić. W końcu na długim paznokciu podaje mi kod kreskowy. Acha, czyli kleję to jednak sama. I dobrze. Jakoś nie wymagam hrabiowskiej obsługi, nawet jeśli płacę jak za zboże.

Po powrocie jeszcze długo trzyma mnie niezręczność całej tej sytuacji. Nie wspominając o formie pobierania materiału (nie męczę szczegółami). No całość obrzydlistwo! – TFU, na psa urok. No ale co się nie robi dla zdrowia (tak wiem, tłumaczę się).

No i co nie robi się z ciekawości. Bo nie powiem ale męczyła mnie fizys Rejestratorki. A do tego dokument pobraniowy został podpisany nazwiskiem znanej Celebrytki. Tej śpiewającej nieciekawie w duecie, bywalczyni ścianek w wielkim świecie. Specjalnie nie podaję z imienia bo żadna praca przecież nie hańbi.

Ale jakby mi ktoś tydzień temu wmawiał, że heloł ale moje guano będzie przyjmować Pani z Pudelka to popukałabym się w czoło. No i czyż życie nie jest zaskakujące?

Czekam na wyniki. Już mnie nic nie zdziwi.

No chyba, że przychodzę po tygodniu a tu wyniki wydaje… Norbi :-)))

Święta

14 stycznia, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

W tym roku niestandardowo ponieważ Wigilia wypadła Nam 6 stycznia. Trzeba było poczekać aż wszyscy zjadą z roboty i żeby wszystkim pasowało. Ale polecam te rozwiązanie bo Wnuki zadowolone. „Dwie Wigilie” (z inną ekipą) to przecież podwójne mikołajkowe prezenty.

Ale właśnie te święta były absolutnie wyjątkowe. Bo tak jakoś zbladły te uszka łamane na krokiety czy same prezenty na wieść, że……… powiększy się Nam rodzina. Kosmiczna wiadomość została ogłoszona pod choinką i z wrażenia nie udało mi się tego zachować dla potomności (a wydawało się, że kręciłam czy pstrykałam).

Piskom i okrzykom „jabadabadooo” nie było końca.

To teraz mocno trzymamy kciuki do sierpnia bo Dzieciątko wymarzone i wyczekane po wielu latach. Rodzice po cichu mówią coś o Chłopaku ale Ja jako Babcia uważam, że to Dziewczynki są głównie do kochania 😉

No więc cieszę się ogromnie! I co ma być to będzie…

Acha, a jeżeli mogę coś doradzić na przyszłość co do świątecznych prezentów to… zdecydowanie wygrywają te nieoczywiste i z tajemnicą. Gdzie trzeba się namęczyć a nie, że… otwieram pudełko i już po niespodziance.

Cud, że ręce całe 🙂

Oczywiście dołączony plastikowy sprzęt wykopaliskowy to pikuś w porównaniu z takim tłuczkiem do kotletów. Więc polecam, jak coś 🙂

Sylwester 2023/2024

3 stycznia, 2024 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Co do tzw. oka fotograficznego to uważam, że fenomenalne zdjęcia nie zawsze zależne są od talentu tylko może pomóc nam… szczęście/przypadek. Być w tym właśnie miejscu, często nie do końca świadomie pstrykać… i w ten sposób masz gotowy przepis na coś dobrego.

Fotka mojej Wnuczki, lat 9. Faktycznie z magicznego miejsca jakim jest gdańskie Muzeum Bursztynu. Uważam, że MA TO COŚ…

W tle napis TAŚMA CZASU 🙂

Kilimandżaro i Karpacz

19 listopada, 2023 Posted in POWAŻNE | Brak komentarzy »

Aby zrozumieć mój wpis może najpierw podsumuję siebie.

Bo nie jestem typem sportowca. Przenigdy. Zero doświadczeń dotyczących rywalizacji. Nic nie oglądam klasycznie sportowego. Na spokojnie gdyby świat był pełen podobnych osobników pewnie nie zaistniałyby olimpiady, mecze czy inne stadiony. Wręcz nie rozumiem sensu wysiłku, potu i nadstawiania karku. Bo ze mnie taki rasowy…. wygodny kanapowiec. Taki Mistrz wygody i ciepełka.

A już wszystkie pasje typu nurkowanie w jaskiniach czy alpinizm (mocno zagrażające życiu) to nie mieszczą mi się w głowie. Nie kumam i nie ogarniam. Kropka.

Na dzień dzisiejszy dochodzi jeszcze wiek, brak zdrowia (nadal w brzuchu bimbrownia) i zerowa kondycja. Więc na propozycję – „chodź w góry” to Ja znów tylko jęki „ale traska nie dłużej niż 3-4 godzinki”. I proszę na mnie czekać bo wiadomo, że idę ostatnia, w ogonie. Dysząc jak parowóz i co tu ukrywać, ale na ostrych podejściach…. walcząc o życie. Nie inaczej.

Tu muszę jednak podzielić się ciekawym doświadczeniem. Z osłabienia jest nienaturalny wyrzut potu (jestem z tych niepocących). Ale tak po całym ciele. Nawet na łydkach. Można wyżymać kurtkę. Z racji biegunki nie mogę wspomóc się słodkim. Powtarzam sobie tylko jak mantra – „to minie, organizm się dostosuje/przestawi”. I faktycznie.

Ponieważ brzuch juz na poważnie dokucza, inni starają się mi pomóc. W ruch idzie piersiówka z whisky. O dziwo zaczyna się odbijać. Jest wyżej więc pojawia się śnieg. Wygląda jak w bajce. Ja ostatnio byłam w ośnieżonych górach jako studentka. Nie do końca jestem dobrze ubrana. Ale znajdują się lepsze rękawiczki. Doradzają aby ubrać raczki bo me buty mają niestety ale bieżnik wybitnie letni.

I tak sobie drepczę w górę i w dół, podziwiając bajeczne widoki, których piękno absolutnie nie oddają fotki. I tak jakby coś odkorkowuje się w głowie. Ile tracę i jakim jestem ślepcem? Co mnie omija?… przez zwykłe wygodnictwo.

Na fali wspomnień, gdy jestem już w domu włączam Netflixa i już spod ciepłej kołderki, oglądam film „Kilimandżaro – powrót na szczyt” (2004). Tak jakby pełniej teraz rozumiem trud wdrapywania się na wysokość aż 6 kilometrów w górę. Jestem porażona ryzykiem i wysiłkiem czwórki niecodziennych alpinistów. Bo to osoby niepełnosprawne, po strasznych przejściach zdrowotnych. Z jednej strony kibicuję im a z drugiej życzę aby jednak zawrócili, bo za duże wyzwanie. Ci jednak walczą ze słabościami ciała jak i niedotleniem. Ślizgają się, przewracają ale powoli pną się na szczyt. Momentami tylko po 50 metrów na godzinę. Każdy krok jest okupiony nadludzkim wysiłkiem. Fizycznie wręcz to czuję. Zaczyna mnie dusić w brzuchu.

Film kończy się sukcesem. I gdybym tego nie zobaczyła, to nie uwierzyłabym, że można uprawiać alpinizm mając protezy (stopy i dłonie amputowane po odmrożeniu). Czy chociażby obrać jajko ze skorupki samymi przedramionami. Czy wspinać się z połówką ciała sparaliżowaną!

Ech, a Ja się rozczulałam nad sobą, że takie dziwne odrealnienie z racji osłabienia. Że miękkie kolana i tak jakby człowiek stał obok siebie. Znów wychodzi, że co Ja tam wiem.

Nic. Zero.

Tak se jadę i myślę

17 listopada, 2023 Posted in RÓŻNISTE | Brak komentarzy »

Poranek i jazda w kierunku pracy. Wyjątkowo nie czytam ani nie gram w komórce. Jeszcze żyję wczorajszym wspomnieniem śniegu bo dziś mam za oknem błoto. Zastanawiam się czy wziąć udział we wspólnej pracy artystycznej polegającej na hafcie (co lubię). Tylko co to mogłoby być z mojej strony? Tematyka mocno kobieca, można rzec nawet feministyczna. Podnoszę głowę i widzę przed sobą 100 procentową kobietę. Włos zabarwiony, lekko niebiesko plus kolczyk w nosie. Czyta sobie książkę papierową. A konkretnie o kwantach i zawiłościach wszechświata. Obok siedzi dla odmiany facet. Ma wypielęgnowaną brodę i starannie wypiłowane, długie, białe paznokcie.

Dochodzę, że na tym hafcie mogło by być stwierdzenie –

Świat jest fajny. Taki nieoczywisty. Zmienny. Zero stereotypów 🙂