www.stefadurna.pl
www.stefadurna.pl header image 2

GRUNWALD 1410-2010

20 lipca, 2010 Wpisane w RÓŻNISTE

najpierw wkurwiennie marudzę a potem się zachwycam

kat grunwaldzki

No bylim i przeżylim… jakoś tę katownię cieplarnianą. Bo gorąc był okrutny.

Jesteśmy ostro strzaskani na bambino.

I czuliśmy się zrelaksowani niczym eskimos na pustyni.

chyba Jagiełło?

Bo oprócz porażającego ukropu z nieba byliśmy narażeni na zmasowany atak naciągaczy fotograficznych (patrz wyżej – 5 zeta przyjemność), kuglarzy z szklanymi kulami, wróżbitów i innych sprzedawczyków pajd ze smalcem.

ruchome i ciężkie jak skurczybyk

Nie zbrakło zorganizowanych płatnerzy (rękawica sztuk jeden „tylko” 450 zeta) i innych metalowców z tarczami i nadziakami.

Potem garncarzy, stolarzy, piekarzy i krawców średniowiecznych. Do tego współcześni grilarze, motocykliści i insi coca-colowcy. No przegląd form dziwnych i pomysłowych.

te z kulkami to cepy

Misiek zastanawiał się nad zakupem cepa bojowego (280,- po handlach) ale szczęściem skończyło się na wisiorze z kości naturalnej (Pani! to z mamuta!) – tylko za piątaka.

No i „oryginalnym” łuku kałmuckim z kołczanem strzał szybkostrzelnych. Gwiazda ma go wypróbować po powrocie na młodszym kuzynie. Kolega pierdoła to może i trafi.

lotto wymiata

Jeść było co ale strach. Kurz był okrutny i Panie z Sanepidu by pewnikiem dostały zapaści. Zresztą nie tylko od serwowanych mięs sporządzanych na kolanie ale od walających się śmieci i ciekawej zawartości toytoyek.

rycerstwo też musi gdzies spać

Bo ludzi był ogrom. I zabezpieczenie imprezy w podstawowe zdawałoby się rzeczy typu – dostęp do wody i czystych toalet było utopią. Organizacyjnie coś próbowano ale cienizna. Nawet nie zabezpieczono odpowiedniej ilości śmietników. Po bitwie pole było zasłane nie trupami walecznych rycerzy tylko stosami butelek.

Może i marudzę ale to jeszcze ze zmęczenia. Przebijaliśmy się na powrocie z zawrotną szybkością – pokonując 100 kilometrów w 5 godzin. Z oczu policjantów kierujących ruchem wyraźnie spozierało szaleństwo.

tłumy zorganizowane

Z przykrością muszę również stwierdzić, że nie popisali się harcerze. A wiecie, że mam wrodzoną słabość dla nich bo… wiadomo. Dzieciaczki w pełnym umundurowaniu i czarnych beretach(!) kręciły się w pierwszej linii publiki by ratować i służyć pomocą. Upał pospołu z brakiem wody osobistej zdziesiątkował szybciutko szeregi. Przynajmniej ratownicy nie musieli przeciskać się w tłumie by ratować zdechlaki. Oczywiście prawie godzinę trwał apel harcerski gdzie szczodrze obdarowano harcmistrzów medalami za zasługi.

Ale stare byki nie pomyślały żeby tak wyposażyć młodzież w butelkę krystalicznej.

Słowem wstyd, mocium Panie!

przemysł zbrojny

Byliśmy nawet świadkiem takiej jednej awantury kaczej. Bo Szybki Pan w białym dostawczaku strasznie krzyczał na Pana Policjanta, że ma w końcu zrobić porządek z tymi  łażącymi! Głównie z tym rozrabiającym Awanturnikiem, który obił mu blachy i zderzak.

W końcu Awanturnikowi udało się wejść w słowo Głośnego. Poinformował tylko słabym szeptem, że On i małżonka mają stopy na podobieństwo kaczych. Pan Władza musiał oficjalnie interweniować bo tłum zaczął niebezpiecznie falować i wyraźnie chcieli rwać pióra z Bezczelnego.

tłum parasolkowaty

Dla mnie Grunwald 2010 będzie kojarzyć się również z niegasnącym duchem walki w narodzie. Bo siedzieliśmy w pobliżu olbrzymiego parasola Pana od telewizji. Rozwalił się na krzesełku i majstrował przy kamerze i dwóch telewizorkach. I denerwował ludzi, że zasłania centralnie widok. Bo inni pracowali na wysięgnikach bądź rusztowaniach.

A potem następuje megafonowa informacja, że sorry ale WSZYSCY oglądamy spektakl na siedząco i z zamkniętymi parasolami – tak aby nikomu nie przeszkadzać w kręceniu lub fotach. No ale wszyscy to nie Pan Telewizja.

Więc odzywają się pojedyncze tubalne ryki żeby jednak zamknął. I nic…

Więc ludzie miarowo skandują i wymuszają. I nic. Ale zostaje już przywołana ochrona.

Na pierwszy szereg wraz z gwizdami zaczynają lecieć butelki z pomidorami. No ale Pan jest przecież pod parasolem. Odwraca się oburzony plecami i ma Nas poniżej.

Tłum mruczy złowieszczo! I nic.

Więc podrywa się do działań grupka pierwszego ataku. Dzielnie przedzierają się przez gęsty tłum depcząc i tratując. W ramach poparcia reszta nagradza dzielnych mężów oklaskami i krzykami aprobaty. Panu pod parasolem śmierć zagląda w oczy. Ochroniarze bronią go honornie piersią własną. Następni chętni woje z tłumu stają w pogotowiu. Nie dziwota, że na takie dictum ochrona rejteruje gdzie pieprz rośnie.

Myślę, że szczególnie przysłużył się tutaj taki Woj z hitlerowskim hełmem na potylicy i wielkim zerwikapturem w garści. Aby Wam go przybliżyć to proszę wyobrazić sobie jeszcze czarną rumcajsowską brodę i odzienie moro z koszulką Legendy. I z okrzykiem Do Boju na ustach! No po prostu chłop miodzio!

No ale co Wam będę przedłużać. Koniec końców – parasol przewrócili a co nawtykali Panu telewizyjnemu to może zmilczmy dla potomności.

Taaa… to jakby Co to wiadomo, że U Nas nie brakuje chłopaków do bitki.

Bo do wypitki to już wiemy…

tłum rycerski

Dobra jak już nie zostawiłam suchej nitki na organizatorach to zaczynam chwalić:

Bo tak poza tym to… czapki z głów dla rycerstwa i giermków składającego się przecież z samych amatorów. Którzy dobrowolnie i nieprzymuszenie tachali te żelastwo na sobie. Którym to pot spływał obficie po… (nie będę wulgarna) męskich przyrodzeniach.

Za całą tę waleczność i aktorstwo. Za naparzanie po zakutych łbach. Za ryk wspólny Bogurodzicy (pomimo 50 stopniu w cieniu miałam gęsią skórę) i szarże konne.

Muzyka była dobrana i potęgująca wrażenia. Świetny pomysł z inscenizacją krzyżackich mordów i grabieży. Palące się obejścia podwyższyły tylko rozgorączkowaną atmosferę. Co prawda na koniec po cichutku zza węgła wyskoczył sprawny Pan sikawkowy i szlauchem ugasił zgliszcza. Ale dojrzała to tylko wścibska Stefa bo reszta dalej rozdziawiała gęby na Jagiełłę i Witolda.

Było fajnie – naprawdę…

żal dzieciaka

A tu na koniec macie dziecko zamęczone w sposób grunwaldzki z wyraźnym pyłem bitewnym na stopach.

.

No dobra – ale nie żałuję! Męczyli się Oni to mogłam i Ja.

__________________________________

Acha ale Misiek to chciał mnie udusić. Bo całą bitwę wachlował i polewał wodą Gwiazdę.

No i zobaczył tylko coś kątem oka na telebimie.

Szczególnie jak dzielny Pawlak (Waldemar herbu Myszykiszek) składał kwiaty pod pomnikiem chwały…

.

(foty rycerskie sławiące oręż polsko-litewsko-krzyżacki w przygotowaniu)

Wpisz komentarz