LIST DO SYNA MARNOTRAWNEGO
20 listopada, 2009 Wpisane w POWAŻNEz serii: historii rozdzierających serce…
Była sobie Matka. Zapracowana aż do odurnienia. Latała w te i nazad. I wszystko dla swych pociech. Serce na dłoni i portfel na oścież. Drugiej takiej nie było w tej i pobliskiej galaktyce. Ona Im wszystko a dzieci nie za bardzo. Szczególnie Najstarszy. Taki sam rodem co Ci na dole…
A znał wyśmienicie matczyne dziwne zainteresowania i nic se z nich nie robił. Nic a nic!
Matka błagała, dzwoniła, łkała w rękaw. Znieczulica! Zgroza! Wprost serce z betonu!
Synu! Jak długo mam jeszcze czekać?