ŻYCIE KNAJPIANE
27 października, 2009 Wpisane w FOTO-KOMIKSYjuż żebyście se tak nie myśleli, że my tacy porządni i tylko teatry i muzea w tej Stolycy…
nie – My jesteśmy normalni
i uważamy knajpiarstwo jako ważną dziedzinę
sztuki
czy miejsce pooglądania przedpotowego oświetlenia
Bo w tej Warszawie im dziwniej
i czym bardziej wyszukany jadłospis tym lepiej.
przepraszam ale tutaj wyjaśnionko bo można pomyśleć, że żarliśmy spore przyrodzenie niewiadomego pochodzenia (wyobraźcie sobie moją minę gdy przyniesiono toto)
ale to tylko… kiszka ziemniaczana (potrawa wileńska było nie było)
macie jeszcze kaczusie z jabłkami i można łykać ślinkę
smak to tak pomiędzy kaczką dziwaczką a tą złotą z podziemi – czyli zjadliwa
Misiek pożarł co do kosteczki, Ja zasmakowałam w palącej cytrynóweczce
Żal było szlajać się dalej
a wybór jest ogromny
nazwy mówiące same za siebie – chociażby W OPARACH ABSURDU
PO 2-GIEJ STRONIE LUSTRA
czy ŁYSY PINGWIN
no dobra – A czego się spodziewaliście?
że będę chodzić po normalnych?
ksywa przecież zobowiązuje…
. . .
Przykro mi ale brak mi poważnych fot z w/w knajpek bo po prostu pękła mi klisza w aparacie.
Na pewno – z wrażenia!
Jedyne wolne miejsca były w ceglastej piwnicy gdzie stało zbiorowisko krzeseł rodem „późny gierek”, stół z trzema nogami i kanapa strasząca wystającymi sprężynami.
Śmierdziało szczurami, piwem i roztoczami.
Misiek zaśmiewał się, że On tak zaczynał pić w latach osiemdziesiątych w garażach, na początku swej pijackiej kariery. Mi brakowało tam tylko wody po kostki.
A teraz trzeba zamawiać z wyprzedzeniem miejsce w „takich” lokalach i płacić kosmos za paluszki. Słone i pewnie z mysimi bobkami zamiast maku.