Kwestionariusz Prousta
9 października, 2009 Wpisane w RÓŻNISTEZapraszam do lektury!
Moja dewiza (kilka bo nie mogę się zdecydować):
- raz na wozie raz pod wozem
- nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
- wszystko ma plusy i minusy
- Moc będzie z Nami!
Główna cecha mojego charakteru:
muminkowatość połączona z ciekawością świata
Cechy, których szukam u mężczyzny:
sex, sex i jeszcze raz sex
wyjaśnienie dokładne: czyli odpowiedzialność, rozum i kreatywność
… czyli wciąż szukam bo ciągle jakieś typy na horyzoncie ale tylko góra z jedną cechą
Misiek najbliższy ideałowi, choć czasami szwankuje z tym środkowym…
Cechy, których szukam u kobiety:
inteligencja, poczucie humoru i żeby wiedziała co u Mańków za ścianą…
do tego musi mieć gust poniżej mych talentów – czyli zostaje jej najpodlejszy lumpeks na krańcach miasta bo dobrze się czuję jak to Ona zwraca uwagę na ulicy – nie rzuca się wtedy tak w oczy mój ulubiony kapelusz z pomarańczowym pomponem i wronim piórem
Co cenię u przyjaciół:
no przyjaciół się Ma i ciężko mi dyskutować o ich cechach wrodzonych
nie wiem czy Wam coś to da więc wymieniam losowo ich cechy charakterystyczne – zazdrość, perfidia, wścibstwo i ogólne beztaleńcie – sami widzicie, że trudno tu coś wybrać…
Moja główna wada:
bez żartów! Ja?! Tylko i wyłącznie same zalety! Wprost chodzący ideał! Kobiecości. Rozumu. I Skromności.
Moje ulubione zajęcie:
Co myślicie, że napiszę, że eksperymenty w kuchni? Albo w sypialni? Nic bardziej błędnego… DRAPANIE PO TYŁKU (z nudów a nie owsików oczywista)
potem łażenie po lesie z psiakiem i czeredą kotów
Moje marzenie o szczęściu:
zatrzymać Czas (teraz wszytko mi pasuje – przykładowo zdrowie i satysfakcja z życia)
Ach! Mieć taki młot co by palnąć w ten Zegar Świata – już nawet nie trzeba przestawiać wskazówek do tyłu… a tak, cyka nieubłaganie…
Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:
wojna – NIE ŻYCZĘ SOBIE ŻADNYCH POŻÓG, HEKATOMB I INNYCH MORDERSTW!!! Zapamiętano? Ma nastać czas różowych króliczków, codziennych tęcz nad horyzontem i darmowych marketów otwartych 24h.
Co byłoby dla mnie największym nieszczęściem:
brak facetów – i to nie dlatego, jak złośliwie gadają, że bez nich nie wyszłybyśmy jeszcze z jaskiń – o, nie… po prostu fajnie przytulić się do mechatego torsu…
Kim (lub czym) chciałabym być, gdybym nie była tym, kim jestem:
męskim trzyliterowym
ano bo bym była może i zapracowana ale potem wylegiwałabym się na miękkim
zero odpowiedzialności i nieprzespanych nocy ze zmartwień
Kiedy kłamię:
Co Wy? Podejrzewacie mnie? Przecież Ja nie kłamię!
A tak bym se pokłamała! Że na ten przykład modliłam się grzecznie w kościółku a Ja po diabelsku na miotłę i hajda na łowy!
Słowa, których nadużywam:
generalnie i suma sumarum
no i może Misieeek (tak zachęcająco)…
Ulubieni bohaterowie literaccy:
no tak – wypadałoby popisać się jakimś artystycznym Wernyhorą, Kordianem czy inszym Judymem… może bliższe prawdy będzie teraz Kot w butach i taki jeden co to idzie do Pacanowa… becząc na dodatek
nie wypada mi się przecież przyznawać do rozkochanych bohaterek Daniel Steel… no bo co byście se o Mnie pomyśleli? Głupia cipa?!
Ulubieni bohaterowie życia codziennego:
szybciej znaleźć można fikcyjnych
autorytetów jest jak na lekarstwo
na żyjących zawsze można wygrzebać coś spod podszewki – a to pedofil, a to wziął łapówkę… a to przebiera się nocą w dewianckie ciuszki…
Czego nie cierpię ponad wszystko:
komarów i dużych tabletek (jak to łykać cholerstwo?)
potem biedy i kataru…
Dar natury, który chciałabym posiadać:
niewidzialność, antyhemoroidy, megaorgazm (trzymający z trzy godziny bo ten mój godzinny to trochę słabo)
Jak widzę swoją śmierć:
przychodzi kostucha do Mnie i zaczyna drapać ponaglająco po plecach:
– bierzesz łapówki? kiwa czaszką na Nie
– a handel wymienny? błysk zainteresowania ale dalej Nic
– hazard? Chichra się, że chyba, że w kości… Moje
jestem już wkurzona – a masz jakieś słabości? grzechocze zębami zadowolona
– no to co Ja mam zrobić? Żebyś poszła w cholerę…
pokazuje kosą, że nie da rady – Trudno! To Ja muszę iść z Nią.
ale jeszcze z nadzieją – a młode chłopaki Tam będą? bo słyszałam, że większość to zgrzybiałe dziadki… (cholera mamrocze tylko coś pod nosem, trudno zrozumieć)
Obecny stan mojego umysłu:
Boski i wolny jak ptak.
Lewituję w okolicach Saturna, pędząc na łyżworolkach i omijając wkurzające meteoryty. Na ch* tyle kamlotów się marnuje? I wcale nie będę się tym denerwować! Wcale!!!
Błędy, które najłatwiej wybaczam:
Te które zapominam… a że bilobil żrę garściami to niektórym ciężko…