www.stefadurna.pl
www.stefadurna.pl header image 2

Czuła Przewodniczka

3 września, 2022 Wpisane w POWAŻNE

Tym razem recenzja książki psycholog i bardzo uduchowionej Natalii De Barbaro.

Jestem tak oczarowana jej książką, że polecam z całego serduszka.

Mamy tutaj kobiecy ogląd świata (kochaj, medytuj, zaglądaj w siebie) plus przykłady cieszenia się każdym momentem życia i czerpanie tego co ważne i wartościowe.

Brnąc przez kolejne rozdziały można co chwilę się zachwycać i przecierać oczy, że heloł ale faktycznie… I jak to zawsze bywa, każdy widzi w niej coś innego – czytaj, co bardziej pasuje do jej/jego losów.

Tak się składa, że książkę poleciła mi Koleżanka, za którą przepadam aczkolwiek daleko nam jeszcze do przyjaźni. Dziewczyna przefajna ale nie mogę patrzeć jak jest wykorzystywana przez najbliższych. Wyciągnięcie jej na szaleństwa tylko dla niej nie wchodzi w rachubę bo… musi pilnować wnuków. O kej – fajnie. Ale dlaczego co każdy weekend, odkąd urodziły się te złote kruszyny? W tygodniu również, najlepiej gdy ma urlop.

To taki klasyczny typ męczennicy i potulnej. Niby lubi i realizuje się w tym rodzinnym tańcu ale za często widzę ją w robocie z podkrążonymi oczyma (przepiękne brązowe, sarnie), ledwo żywą.

I kiedy to Ona entuzjastycznie zachwyciła się tekstami w/w książki, mówiącymi o zdrowym szacunku do siebie i umiejętności asertywności to… podniosła mi się znacząco brew. Czyżby? Coś jednak dotarło? To zrobisz Dziewczyno coś ze swoim życiem? Czy do końca będziesz niosła sztandar „Jam złożona z poświęceń i dobroci dla innych”?

Nie wiem do końca czy coś drgnęło u niej ale na pewno zachęciła do lektury.

Oczywiście mnie ruszyły inne fragmenty Czułej Przewodniczki. Bo u mnie wciąż nieźle mają się niezaleczone rany po stracie najbliższych. Zdaje sobie sprawę, że mam nieprzerobiony temat „zgody” na odejścia tych których tak bardzo kocham. Czai się to na moim dnie, zduszone własną wolą, żeby aby nie daj boże, to nie wypłynęło bo… okrutnie boli. Mam to niewypłakane (za cholerę nie umiem „wyrzucać” z siebie traum) i niepoukładane w głowie.

Natalia radzi pogodzenie ze światem/losem/Bogiem/naturą. I powtarza jak mantrę:

Uwierz – tak miało być!

Po co z tym walczyć, skoro nie masz na to wpływu?

Proste w swej prostocie i coś w tym jest…

Drugą sprawą która mnie nurtuje a której bardzo zazdroszczę Autorce, to coś co nazwę szóstym zmysłem. Ona z racji predyspozycji?/medytowania?/talentu wrodzonego? posiada tego aż w naddatku. Stąd odczuwa, przewiduje, widzi coś więcej niż to co naukowe i zdroworozsądkowe. Aby wyćwiczyć te wewnętrzne oko radzi wsłuchiwać się w siebie, być dobrą szczególnie dla siebie. Dalej – dogadzać, kochać nasze błędy, nie być na autopilocie powinności i uległości zaszczepianej nam kobietom od maleńkości.

Gdy tak czytam te jej liczne uduchowione przykłady z życia wzięte, zaczynam się zastanawiać czy u mnie również jest maleńka cząsteczka tego co niewytłumaczalne? Bo tak jakoś słabo jeżeli chodzi o chociażby przewidywanie śmierci czy innych traumatycznych zdarzeń. Widzę w lustrze głównie umysł matematyczny, niepodatny na poezję czy intuicję. Nawet osobowość co do zasady omijającą programy/literaturę dotyczącą duszy, psychodeliki czy podświadomości. Tak podskórnie trochę boję się tej tematyki, na zasadzie puszki Pandory (a jak coś wyskoczy z pudełka i sobie nie poradzę?).

Ale dobra. Jest coś takiego paranormalnego.

O czym jestem przekonana w stu procentach a nawet dwustu.

To płynie z mojego wnętrza. Ciężko to co prawda opisać i być może głupio zabrzmi.

No ale cóż…

To takie przekonanie, że moje życie jest i było z góry zapisane. Tak, urodzisz się w tym i w tym. Poznasz masę fajnych i mniej udanych ludzi. Będziesz miała relacje rodzinne i zawodowe takie a nie inne. Skąd o tym jestem przekonana? Bo co chwila mam wyraźne przebłyski (flashe? deja vu?), takie przetarcia przez które króciuteńką chwilę mogę zaglądać w ten zapis. I zawsze jest ta sam reakcja – radość, że to już było. Przechodzę dalszy etap swojej historii. Jestem w tym miejscu i czasie, które miały się zadziać. Płynie z tego spokój. Okej, rzecz która wydawała mi się końcem świata była zaplanowana odgórnie(?). Ja to tylko realizuję. Upewniam się, że wszystko idzie tak jak trzeba.

Ostatni flash to poranek przed wyjściem do pracy. Cudnie wpadające słońce rozświetla mieszkanie. Wakacje mojej Córki więc chrapie za ścianą. Spokój totalny. I ta nagła „anomalia funkcjonowania mózgu” (za Wikipedią) i sekundy pewności – to tutaj miałyśmy zamieszkać.

I będzie dobrze.

Mam nadzieję, że opis oddaje choć w części co trudne do opisania.

No dobra – kończę. Idę świadomie tworzyć swój los. W planach placki ziemniaczane i dzierganie czapki z grubej włóczki. Snując się po chacie w różowym, puchatym szlafroku.

Pewnie mam wolną rękę w drobiazgach dnia codziennego. No bo bez jaj… żeby tak wszystko było zaprogramowane?!

Nie do uwierzenia, nie do uwierzenia 😉

Wszystkie te fantastyczne obrazy zamieszczone w poście tworzy stronahttps://hypnogram.xyz/

Następna rzecz, którą polecam. Wpisujesz dowolną treść po angielsku (np. kobiecy smutek)/rodzaj sztuki (akwarela) i obraz tworzy sztuczna inteligencja na bazie miliardów fotek zamieszczanych w sieci. To w czystej postaci balsam dla mojej głowy. Uczta dla oczu. Wręcz odurza i głaszcze moje neurony. Mrrr… Mmmmm…

***********************************

Zero problemów z wyborem tych a nie innych fotek z folderu Hypnogram (kolekcja idącą w setki). Hmm, to też jakieś takie podejrzane, nie do końca normalne.

Wpisz komentarz