www.stefadurna.pl
www.stefadurna.pl header image 2

Miłość niejedno ma imię

4 sierpnia, 2022 Wpisane w POWAŻNE

Fajnie ogląda się filmy romantyczne na ekranie. Tutaj nie odbiegam od większości Pań.

Super od czasu do czasu jest się powzruszać i pomarzyć.

Ale z racji lat na karku mogę z całą pewnością stwierdzić, że niestety ale na tym świecie nie ma rycerzy na białym koniu jak i księżniczek ze smokiem. Mamy jako ludzie wady i dlatego praktyczne wdrożenie filmów miłosnych słabo nam idzie… Wręcz słabiutko.

Ale mając tak realistyczne podejście zdziwiłam się. I to bardzo.

Bo, że tak można zgłupieć?! 😉

I nie spodziewałam się, że zdarzy się to w takich a nie innych okolicznościach.

A może to właśnie tłumaczy całe zajście?

Bo ciepło, bo inna kultura i rola kobiet, gorące serce?

Akcja rozegrała się podczas pobytu w Turcji. Dziewczyny nie były tam pierwszy raz więc poprowadziły nas do ustronnej, lokalnej przeuroczej knajpki. Rok temu zajadały się w tym miejscu baklawą i niesamowitymi lodami z mleka koziego. Miejsce z klimatem (kocham takie rupieciarnie) jak i sprawna obsługa zadziała na resztę stąd byliśmy tam codziennymi bywalcami.

W Turcji panują inne zwyczaje jeżeli chodzi o kelnerkę. Szef sali wprowadza młodzież praktycznie w arkana obsługi. Stąd wśród turystów uwijają się gromady podrostków, bacznie obserwując ich każdy ruch.

Normą jest, że Szef wymiata i jest na sali Bogiem i Carem.

Nasz bohater to samotny i sfrustrowany pobytem w Turcji Syryjczyk. Na oko czterdziestolatek o bardzo miłej aparycji (no w tym kraju większość smagłych facetów można tak określić).

Ona to nasza Koleżanka, lat pięćdziesiąt, ustatkowana (mąż plus syn) ale taka do schrupania. Emanująca kobiecością, mająca to coś. Ale daleka od szaleństw i nie wiedząca jak sobie poradzić z tą całą sytuacją.

Zaczyna się niewinnie. Nasz Szef sali (nazwijmy go Zaja – ten który wywołuje wstrząs) podczas pierwszego spotkania bardzo się ożywia. Już nie potrzebuje pomocy młodzieży. Sam obsługuje i zerka co rusz na Suri (oddech życia), wciąż nawijając po angielsku. Zagaduje, wypytuje i zapewnia, że pamięta dziewczyny sprzed roku.

Traktujemy to jako niezłą nawijkę pod turystów.

Suri coś sobie przypomina, że był jakiś kelner, który skarżył się na samotność i wyobcowanie.

Ale czy to na pewno ten? Wyszliśmy śmiejąc się.

Z każdymi odwiedzinami w knajpce, atmosfera zaczynała gęstnieć. Zaja gdyby mógł, uchyliłby Nam, a przede wszystkim Suri… nieba. Na tyle rozumiem język i mowę ciała, że nie mam złudzeń. Chłopak wpadł po same uszy i byłam ciekawa do jakich kroków się posunie.

Bo przyznajcie, że całokształt przedstawiał się beznadziejnie. Dzieli nas raptem tylko kilka dni do wyjazdu. Suri zażenowana wywraca porozumiewawczo oczyma ale stara się być miła. Jest do tego babką z klasą. I czyż każdy zachwyt płci przeciwnej nie raduje po cichu serduszka? Nie łechce naszą kobiecą próżność?

Sama nie wiem jak bym się zachowała.

Narastają komplementy i w powietrzu czuć iskrzenie. Cała grupa przygląda się temu z ciekawością i zadziwieniem. Bo przypominam siedzimy zawsze razem, przy wspólnym stole.

W ostatni dzień Zaja hipnotyzując oczy Suri składa na jej ręce karteczkę z numerem telefonu. I zapewniam, że wszystkim kroi się serce. Zaja nie jest śmieszny – jest autentyczny. Słyszę jak mówi na bezdechu o miłości. Widzę do dziś ten jego ruch dłoni, położenie na sercu.

Wszyscy milczymy zaskoczeni gorącym wyznaniem.

Jako publiczność mamy kombo odczucia – od zażenowania po współczucie.

Bo któż z nas nie był zakochany?

Suri tylko błagalnie wydukała, że dziękuje… że mąż, że już jutro wylatujemy…

Myślę, że cała knajpka zamarła.

Z tego napięcia pojawił się na horyzoncie Szef szefów. Pewnie właściciel. Aż się gotuje.

Nie trzeba było znać obcych języków. Zaja zostaje sprowadzony szybciutko na ziemski padół.

Nie wiem, może i stracił pracę?

Oczywiście dalej to niekończące się przeprosiny i dodatkowe lody w gratisie.

Te z tej koziny. Dla mnie niedobre.

Morał z tej opowiastki, że nie ma nic piękniejszego niż miłość.

I dobrze, że mogłam zobaczyć nowoczesnego Romea.

Nie w Weronie ale tureckim Kahramanmaras.

No cóż, to się już nie odzobaczy.

I dobrze.

Wpisz komentarz