Noż kur zapiał
31 grudnia, 2021 Wpisane w POWAŻNENie mogę tak kończyć roku podłamana. Przecież ZAWSZE jest coś dobrego, nawet w najczarniejszej dupie…
I tak przyszło to na mnie dzisiaj, gdy wydzwaniałam starorocznie po najdalszej nawet rodzince i znajomych. No bo niby każdy ma ten swój krzyż który dźwiga na barkach i nie brakowało w rozmowach utyskiwań. A to o zdrowiu ogólnie, a to zaskakujące śmierci opowiadane łamiącym się głosem i tak ogólnie większość do kitu. Bo jeszcze ten załamujący covid co to nie chce się skończyć, a powinien.
Ulubiona Ciotka –
– A czy Ty wiesz, że mamy małego Leonka?
– Wiem, wiem. To mój ulubieniec. Co chwila proszę się o fotki, taki fajny. Jestem zakochana…
I zobaczcie jest jasna gwiazdka na horyzoncie! Maluch jest z listopada i rośnie sobie w naszej familii zdrowiusieńki. Co w tej radości nietypowego? Ano Leoś jest w połowie Turkiem i szacun dla całej rodziny za zdany świetnie test z prawdziwej tolerancji. Ja nie mam z tym najmniejszego problemu a jak dzwonię nawet po najdalszych wujkach i kuzynostwie to wszyscy są na TAK. I bardzo dobrze.
Następna fajną sprawą jest kontynuacja imienia po Dziadku Leonie.
Ja do kuzynki (Babci Malucha) – Słuchaj ale Leon?! Może prawnukom dobrze się kojarzy imię Leon ale My wnuki dobrze wiemy, że Dziadek to był niezłe ziółko… – bo trochę jednak tyran i despota.
(Porozumiewawczy śmiech) – Też im tak mówiłam… to się śmieli, że wszystko się zgadza. Będzie Leoś terrorysta. Trochę turecki a trochę po genach prapradziadka 🙂