Filharmonia na Ołowiance
24 października, 2021 Wpisane w RÓŻNISTEKiedy rozdawano talenty muzyczne, to Ja się nie załapałam ewidentnie do tej kolejki.
Oceniam, że odpowiedzialny za to obszar w moim mózgu jest wielkości groszku. Zielonego.
Nie mam słuchu, głosu i nie odróżniam cis od gis (niestety). Nawet pomimo usilnych prób nawiedzonego nauczyciela muzyki w szkole podstawowej, który do końca wybił mi z głowy przyjemność obcowania z tą dziedziną sztuki.
Ale mam szczęście obcować z facetami, którym Bozia nie pożałowała talentu w tym kierunku. Misiek śpiewał i grał na czym popadło ze słuchu i maniakalnie słuchał płyt/kaset/youtuba. Natomiast Kotek to weteran chórzysta jak i bodajże klarnecista i gitarzysta. Więc nie dziwi profesjonalny sprzęt muzyczny jak i non stop kolor muza obijająca się po chacie.
A co Ja na to? No fajnie, czemu nie? Jak gra to dobrze, ale jak byłaby cisza to… też nieżle 😀
Ubolewam, ale nie przeżywam muzyki jak Kotek i nie mam tej gęsiej skóry jak i wewnętrznych dreszczy. Uważam to za osobisty defekt i niesprawiedliwość nad sprawiedliwości.
Jesteśmy na koncercie symfonicznym ABBY. Ja „wytrzymuję” tylko dlatego, że to popularne i znane (nawet mi) przeboje ABBy tyle, że w poważniejszej aranżacji.
Kotek punktuje na bieżąco pracę zespołu – Wiesz, ta solówka gitarowa to super. Za chwilę – Coś słabo z tym nagłośnieniem solistów. Ja bym podkręcił… Ale ten basista dał czadu.
A słyszałaś te altówki?
Ja NIC nie słyszę albo niewiele 😀
Taka prawda niestety.
Wracając autem, słuchamy na cały regulator ABBy już w oryginale.
– Słuchaj a Tobie co się podobało najbardziej? – dopytuje Kotek.
– Byłam pod wrażeniem światła. I te desenie fruwające po publiczności i suficie.
Jestem zachwycona – Te kolory, ornamenty… Takie wiry jak u Klimta. I jakie ciekawe zestawienia kolorystyczne. Bardzo. Już mam kilka pomysłów – wykorzystam na pewno w chustach…
No cóż mogę Wam rzec?
Spotkał się po prostu głuchy ze ślepym i… pojechali zgodnie do Filharmonii.
Grunt, że „zgodnie” 😀