Relacje z frontu
9 sierpnia, 2020 Wpisane w POWAŻNESiedzę z Teściową w jej domu, pielęgnując i dogadzając, bo cóż innego można wymyślić.
Jest już ciężko z psychiką i wymową.
– No i co by Mama zjadłaby dzisiaj? Może jest na coś ochota?
– Chyba takiego coś ostrego…
Ja zonk bo nigdy, nawet za zdrowia nie jadała na ostro. Zero pieprzu czy też soli.
– No ale co tak konkretnie?
– Wiesz, może daj mi… banana.
To zostanie mi w pamięci. Siedząca, schorowana i pałaszująca „ostrego” banana.
* * *
Poranek, dzień później.
Nawet siadanie jest już problemem. Uff, udało się!
– No i jak Mamo? Jak się spało?
– Wiesz, jestem w ciąży – pierwsze co słyszę w tym dniu.
Pewnie błogosławione poczęcie.
Ale ponieważ staram się niczemu nie dziwić i głośno komentować, więc tylko pytam:
– A skąd Mama to wie?
– A tak boli mnie tutaj (pokazując brzuch).
Acha… czas na czopek 🙂
I to nie poronny 😉