www.stefadurna.pl

Dziwactwa kwarantanny

Czy ja przypadkiem nie bredziłam jeszcze niedawno,

że czas zarazy da oddech od pędzącego życia?

I, że nawet w sumie fajnie bo… coś tam, coś tam.

No to minęło już z dwa tygodnie.

Odpoczęłam (nie powiem), pospałam, poczytałam, przybrałam parę kilo.

Obdzwoniłam koleżanki i rodzinkę (zbieram różne podejścia do wirusa).

Po prostu sprawdziłam jak to będzie na wymarzonej emeryturze.

Zobaczcie, parę tygodni wypoczynku i… dalej to tak się nie da.

Wkodowane ma się obowiązki oraz jakiś cel.

Było nie było, do tego ponad 30 lat pracy zawodowej.

Więc Ja budzika nie potrzebuję aby wstawać rano.

Nie inaczej jak to, że zaczęły się nudy nieprzeciętne.

Z ciekawostek co można robić niecodziennego, to u mnie… porządki i gotowanie.

A nie byłam dotychczas fanką.

Żebym to Ja myła okna z nudów!

Szczęście, że przy domu chociaż kawałek ustronnej zieleni.

Ogród wypieszczony perfect tak, że już nie ma co w nim robić.

Piękna pogoda kusi do lasu i wojaży kamperem.

A jakże, stoi wysprzątany i czeka.

Żeby nie oszaleć poszliśmy sobie w nim chociaż posiedzieć. Na podwórku, przed domem.

Wyczytałam na stronach camperingu, że obecnie nie ważnie gdzie ale jak.

No tak. Zawsze można się pocieszać.