PSYCHOTERAPIA HARCERSKA 16-17.V.2015
19 maja, 2015 Wpisane w RÓŻNISTEwiedziałam, że będzie fajnie ale aż takiej dawki emocji to się nie spodziewałam
oprawa plus niespodzianki przerosły moją fantazję
nawet dopisała pogoda – niektórzy przyjechali choć na kilka godzin
jedno jest pewne – mieszkam w najpiękniejszym miejscu świata
oraz mam wspaniałych przyjaciół
czegóż trzeba więcej? stąd czuję się naprawdę wyróżniona przez Los
bardzo stresowałam się swoimi trunkami jak i kotłem gulaszowej,
że niby będzie blado w porównaniu z kunsztem Miśka
ale chłopak czuwał i natchnął mnie odrobiną swego talentu
– zupę pożarto i napitki wysiorbano co do kropelki, chwaląc i mlaskając
posadziliśmy koło domu dęba Miśkowego z obietnicą, że teraz to trzeba się cyklicznie
spotykać bo przecież będziemy kontrolować czy rośnie
mętna butelczyna to smoczyca, którą obficie poleliśmy młode drzewko
(o piciu z jednego kieliszka bimbru w intencji „wzrostu” nie wspomnę…)
były jak zawsze wzruszające rozmowy i śpiewy przy ognisku
nawet filcowałyśmy zawodowo dzięki zdolnym łapkom koleżanki terapeutki
tym całym spotkaniem chciałam podziękować Wszystkim za pożegnania Artura w lutym
i w zamyśle było one „dla mnie”, biednej wdowy
a okazało się w praktyce miejscem na wzruszenia nie tylko moje
bo niestety nie brakuje wśród Nas innych pokiereszowanych przez zły los
już nocą odbyły się pierwsze płacze – powiedzmy, że może i nawet trochę alkoholowe 😉
natomiast mi puściły emocje już na sam koniec,
tuż po fantastycznym kabarecie, na którym zaśmiewałam się do łez
a co absolutnie nie przeszkodziło mi wyć niczym wariatka w samochodzie w drodze do domu
nigdy jeszcze tak nie szlochałam, a płakać wstydzę się okropnie
stąd oczywiście miałam tajny plan nigdy, przenigdy się nikomu do tych ryków nie przyznać
ale dostaję z rana mail następnego wrażliwca, który wyjątkowo pozwolę sobie przytoczyć:
… Dziękuję Ci raz jeszcze za te wspaniałe, dobre chwile,
poryczałam się z tego wszystkiego.
Chodzę dziś jak nieprzytomna, gadałam nawet z H.
Nie ogarniam, nie mogę sobie poukładać wszystkiego w głowie.
Tylu Nas z jakimś ciężarem na plecach, bólem w sercu, kłopotami na głowie.
H. powiedział, że te nasze spotkania są jak psychoterapia, coś w tym jest…
* * *
NO TO JUŻ WIECIE JAK TO U NAS, HARCERZY…
Koniec