JEST BOSKO ACZKOLWIEK GRZYBÓW JADALNYCH NI SŁYCHU NI WIDU tyle co na zupę
1 października, 2013 Wpisane w RÓŻNISTENo tego tałatajstwa to w tym roku ogrom.
Misiek dostaje spazmów i w ruch idzie co pod ręką (często szpadel ale była i zwykła miotła).
Oczywiście według niego WSZYSTKIE są jadowite(!), ogromne (mówię Ci taaaaki wielki!),
mienią się podejrzanie i ogólne obrzydzenie.
Na moje ciche uwagi, że pod ochroną i co komu szkodzą jest stanowcze:
– A jak to zygzakowata?!!!! – znaczy się Ja nie widzę podobieństw ale Misiek jako urodzony artysta widzi kolory i ornamenty inaczej. Wiadomo.
Do dziś sapie z oburzenia na bezczelność takiej jednej.
No bo siedzieć na szanownym progu domostwa (tak tylko przypominam o 6 wynudzonych kotach) we frędzlach suszącego się mopa to już szczyt szczytów…
Oczywiście reakcja Gospodarza była natychmiastowa. Kury potem pożarły biedaka.
Taka sobie delicja… w monotonii zboża czy innego zielska.
To dla przypomnienia, że mieszkam w królestwie purchawek i najpiękniejszych bagien.
Słowem cieszę się Ja i dziki.
No i zaskrońce, bym zapomniała.